Fot. Marta Iga Parcewicz
Frisbee zdecydowanie nie jest moją dziedziną i nie będzie. Potrafię jakoś rzucić, Marek ciągle mnie upomina, że nie tak, ale ja oczywiście nie słucham. Stąd pomysł by pojechać do Asi, aby ktoś z zewnątrz pokazał mi co i jak.
Sobota:
Na miejsce docieramy spóźnieni. Wpadamy na halę, trwają już zajęcia rzutowe. Oczywiście przoduję w ilości dysków które wypadają mi z ręki ale w sumie to wcale się tym nie przejmuję bo nigdy nie zamierzam startować we freestyle'u.
Jadąc na to semi mam jasno określone cele- chce żeby Asia zobaczyła czy tym co robimy bardzo rekreacyjnie, nie robimy krzywdy psu. Szczególnie martwi mnie Enzkowe lądowanie.
Wejście pierwsze- pokazuję naszego a'la tossa. I co? nie ma tragedii :)
Asia chwali nasz team, ładna motywacja, pies stara się łapać wszystko co rzucę, ładnie śledzi dyski, jak już wyskoczy po dysk to nie jest to spektakularne ale ważne, że nie jest niebezpieczne. Jedyny problem, na który nigdy nie zwróciliśmy uwagi, to fakt, że nie oddaje dysku do ręki tylko pod nogi.
To ćwiczymy właśnie na drugim wejściu, Enzko łapie o co chodzi w mig,więc jeszcze parę razy przećwiczymy i będzie po problemie.
Niedziela:
Zaczynamy oczywiście od ćwiczeń rzutowych, które zdecydowanie nie są moimi ulubionymi. Rzuty z półobrotu, spod nogi i inne tego typu to nie moja bajka ale bawię się swoją nieudolnością więc jest ok :)
Wejście pierwsze. Następuje zamiana ról i to Marek pokazuje co potrafi :) Asia nie ma zastrzeżeń, chwali psa i mówi to co ja powtarzam regularnie- pochwała "dobry pies" jest zbyt marna. Marek musi poćwiczyć i zacząć śpiewająco chwalić nasze psie dziecko :)
Na wejściu drugiem jest to na co czekałam najbardziej - FRIZGILITY!!!
Gdyby nie to, że w pewnym momencie tracę równowagę i upadam.... mogłabym napisać, że było rewelacyjnie :) Ogólnie w pierwszej rundzie zbieramy 113 pkt. w drugiej 118, więc pozwolę sobie napisać, że zasłużyliśmy na ocenę bardzo dobrą :)
Dżoana zdradza nam kilka szczegółów o których oczywiście nie napisze bo nie chce być ostatnia na zawodach :P
Ogólnie wróciliśmy z tego seminarium bardzo dumni z psa. Enzo naprawdę ratuje nam dupę, jest mega dzielnym, mądrym i mega pięknym, co potwierdzają zdjęcia, pieseczkiem.
A, że przyszło mu żyć z matką która potyka się o własne nogi to już inna sprawa.
Fot. Ania Przybył