facebookinstagram youtube

2 lipca 2019

Włoskie wakacje czyli Włochy z psami


Trochę wstyd wracać po takim czasie, ale jak to się mówi lepiej późno niż wcale. Do tego posta siadałam już kilka razy, ale zawsze byłam mocno zniechęcona i brakowało mi weny aż w końcu dziś, po 7 miesiącach od ostatniego posta, nadeszła!
Od naszych włoskich wakacji minęło już trochę czasu ale może ktoś z Was w tym roku wybiera się do Włoch i będzie chciał skorzystać z kilku sprawdzonych miejsc.





LOKALIZACJA

Wybierając się do Włoch, długo zastanawialiśmy się gdzie konkretnie pojechać. Krążyło nam po głowie kilka pomysłów m.in Toskania, nadmorskie miejscowości ale ostatecznie stanęło na jeziorze Garda.
Przez Airbnb Markowi udało się wynaleźć genialną miejscówkę, idealną dla naszej piątki.



Poszaleliśmy i wynajęliśmy całą szeregówkę, która oprócz kuchni, salonu, dwóch łazienek, dwóch sypialni miała nawet pralnię i suszarnię!
Oczywiście uprzedziliśmy, że przyjedziemy z trzema psami, ale mimo, to trochę obaw na początku było. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie, bo właścicielka domu okazała się przemiłą osobą, kochającą psy (sama miała śmiesznego shih tzu, którego nazywaliśmy nowym chłopakiem Kiki :D)

Dla zainteresowanych zostawiam link: La Casa di Adri - Sona Sona

Sona to maleńka miejscowość w której nie ma zbyt wiele atrakcji, zwiedziliśmy rynek i kilka knajpek. Za to na obrzeżach miasta znajdują się fantastyczne plantacje winogron, wśród których zrobiliśmy poniższe zdjęcia.






CIEKAWOSTKA

W wiosce obok Sony, znajduje się mała lokalna knajpka i jedliśmy tam najpyszniejsze jedzenie w swoim życiu! Marek potwierdza! LaMandolara to prawdziwy sztos! Przez 8 dni jadłam tylko pizze! Marek za to zajadał się pastą. Na samo wspomnienie robię się głodna...

MIEJSCA KTÓRE ODWIEDZILIŚMY:

Tak wyglądamy w drodze :D  Na zdjęciu małe zakłamanie bo Enzo podróżował w klatce z Zondą a Kika miała swój prywatny transporter na którym stał worek z suchą karmą. Wcale się nie dziwie, że w BMW niepokojąco wzrastała nam temperatura silnika :D Wychodzę z założenia, że lepiej mieć za dużo niż za mało, dlatego na wakacje wybiera się z nami co najmniej połowa przedmiotów z domu :D



PASSO DELLO STELVIO czyli PRZEŁĘCZ STELVIO

Jeśli Jeremy Clarkson mówi, że jest to "najlepsza na świecie droga do jazdy samochodem" to taki fan motoryzacji jak Marek, będąc w pobliżu nie może się nią nie przejechać!

Stelvio to najwyższa przejezdna przełęcz we włoskich Alpach Wschodnich. Odcinek wynosi około 25 km i ma 48 zakrętów, jest idealnym miejscem dla mnie, która ma chorobę lokomocyjną :D Tak na poważnie to czułam się bardzo dobrze, piękne widoki rekompensowały wszystko.





Na szczycie, gdzie znajdują się knajpki i można zjeść hot-doga z kiszoną kapusta, leżał śnieg (przypominam, był to upalny początek września), czym psy były bardzo zdziwione.




Podczas jednego z przystanków, gdzie cykaliśmy setki zdjęć Marek wypatrzył świstaka, ja z moim refleksem niestety nie :(
Spotkaliśmy za to grupę motocyklistów z Holandii, która zrobiła nam i podesłała kilka zdjęć z drona, prawda, że widoki były niesamowite?



LAGO DI GARDA czyli JEZIORO GARDA

Do jeziora spod naszego domu było jakieś 11 km. Od początku bardzo zniechęcił nas dostęp do jeziora, naprawdę w nielicznych miejscach jest on możliwy.
Trudno dostępna linia brzegowa, wynika z tego, że w większości należy ona do ośrodków wypoczynkowych, które mieszczą się nad samym jeziorem i tylko będąc ich rezydentem możesz korzystać z ich plaż i linii brzegowej.
Samo jezioro również mnie nie urzekło, oboje z Markiem podczas wakacji lubimy popływać a Garda nie jest do tego wymarzonym miejscem (trzeba długo iść w głąb jeziora bo jest dość płytko).











VERONA

Podczas wyjazdu mieliśmy jeden pochmurny dzień i właśnie wtedy postanowiliśmy się wybrać do Werony. Liczyliśmy, że skoro pogoda jest gorsza to może i turystów będzie mniej... oczywiście bardzo się myliliśmy :)
Werona, oprócz zabytków takich jak Arena di Verona czyli odpowiednika Koloseum, kojarzy się także, z dramatem Szekspira - Romeo i Julia.
Udaliśmy się więc na spacer pod dom Julii, który przyciąga rzesze turystów. Dodam, że wejście na balkon Julii, jest płatne ale co ważne, sama Julia nigdy w tym domu nie mieszkała :D

Arena di Verona czyli amfiteatr zrobił na nas nie małe wrażenia, ale to właśnie podczas robienia poniższego zdjęcia nasze trio także przez chwilę stało się atrakcją turystyczną.
Włosi kochają psy, nasze zaczęli częstować ciastkami, robić im zdjęcia a my śmialiśmy się, że gdybyśmy rozłożyli kapelusik to wpadłoby nam parę euro na drobne wydatki :)
Psi maniacy zdarzają się także w Weronie! Wierzcie bądź nie, ale podeszła do nas Pani, która oprócz głasków zaczęła wypytywać o model szelek. Jej pies podobno też nosi Hurtty ale starszy model :P




Wędrując uliczkami Werony....



Tak jak pisałam już wcześniej włosi bardzo lubią psy. W żadnej z knajpek nie było problemu z tym, że mamy psy i to nawet trzy.  Wszędzie się uśmiechano i proponowano wodę, fajne jest też to, że większość z nich, zanim pogłaska psy, pyta czy może to zrobić.


Podczas tych wakacji, zrobiliśmy sobie jeden dzień bez psów. Zostały w domu, z włączoną klimatyzacją i chillowały a my pojechaliśmy na wycieczkę po moto muzeach.
Zwiedziliśmy muzeum Enzo Ferrari, muzeum Ferrari a także muzeum Pagani, polecamy każdemu kto kocha motoryzację, chociaż bilety są dość drogie to warto!


Przed wejściem do muzeum stoją klatki, w których można zostawić psy :)





Na koniec, wisienka na torcie! Moje ulubione, miejsce całego wyjazdu, które odwiedziliśmy dwukrotnie, mimo, że od naszego wakacyjnego domu było oddalone o jakieś 80 km.

LAGO DI TENNO.
Gdyby ktoś powiedział mi, że mogę sobie wybrać dowolne miejsce w którym spędzę resztę życia to na 80% wybrałabym Tenno.
Widoki mówią same za siebie, cudowna chociaż zimna woda. Piękna okolica, dużo zieleni, wokół góry, chyba nic więcej nie muszę pisać. Chociaż wokół można wynająć domy tylko w bardzo wysokich cenach, to gdybyście byli gdzieś w pobliżu polecam!

 Zwróćcie uwagę na ten kolor wody <3


 






Nie lubię swoich zdjęć ale rodzinna fotka na koniec wakacji musiała być :)



Na koniec dodam, że była to moja druga i zapewne nie ostatnia wizyta we Włoszech, zakochałam sie w tym kraju i mogłabym tam wracać co rok!


P.S. Na instagramie w wyróżnionych relacjach znajdziecie folder z naszej podróży do Włoch, tych którzy nie oglądali zachęcam by zerknąć :)











4 komentarze:

  1. Jak tam jest pięknie! Zdjęcia bardzo zachęciły mnie do odwiedzenia tych rejonów w przyszłości :) Wycieczki z psami dają wiele radości, fanie spędziliście czas całą rodziną, pozdrawiam!
    Family Mess - Psiarski Lifestyle

    OdpowiedzUsuń