facebookinstagram youtube

8 listopada 2017

Oddam za darmo psa...

W poście Trzy psy i my opisywałam Wam o tym, że przybycie szczeniaka do naszej rodziny miało wpływ na zachowanie Kiki.
Znów zachowywała się jak szczenię, problem raz był większy raz mniejszy ale kilka tygodni temu nastąpiła kumulacja :/.
I jak się okazało szczenię tylko uwidoczniło kłopot bo jak usiadłam i przeanalizowałam sytuację wszystko zaczęło się układać...

Kika już od jakiegoś czasu gorzej się zachowywała. Jej strach przed strzałami i burzą nasilił się, bała się nawet wiatru. Klatka, kiedyś miejsce do którego sama chodziła się położyć stało się miejscem zła. Zamknięta gryzła pręty nawet gdy byłam obok.
Mimo, że znała autobusy, zaczęła się bać dźwięku zamykanych drzwi i mogłabym tak wymieniać jeszcze...
W momencie którym powrócił lęk separacyjny praktycznie się poddałam.
Kika zostaje w pokoju razem z pozostałymi psami a mimo to wyła i piszczała...
Skąd wiem? Doniósł mi sąsiad (narzekał na odgłosy szczekania). Nie wierzyłam... Kupiliśmy więc kamerę i zaczęliśmy podglądać sytuację...




Szczerze? Nie wierzyłam własnym oczom...
Popadała w dzik szał. Mimo, że mogłam mówić do niej przez kamerę, nie działały ani prośby ani groźby.
Wkurzała nie tylko mnie, ale i bordery - stąd wspomniane przez sąsiada odgłosy. Zonda po dłuższym ujadaniu potrafiła zacząć szczekać na Kikę, Enz który zwykle ustępuje siostrom też nie pozostawał obojętny.

Sytuacja wykańczała mnie psychicznie, na szczęście piszczenia aż tak nie było słychać u sąsiada a szczekanie Zondeckiej na Kikę udało się wyeliminować bardzo szybko.
Zdarzało się, że zawracałam w drodze do pracy bo ona tak wyła a ja z bezsilności ryczałam i wracałam do domu by ją uspokoić. W pracy na zmianę oglądaliśmy psy... Gdy miałam jakieś spotkanie prosiłam M. aby popatrzył co dzieje się w domu.
Pewnego popołudnia przyjechali moi rodzice i mieli okazji usłyszeć co dzieje się gdy oczekuję żeby mój najstarszy pies został na legowisku w swoim pokoju, bez skakania i zaczepiania gości. Tak to też się popsuło. Przez całą ich wizytę Kika wyła...
Zaproponowali, że może zabiorą ją na jakiś czas do siebie, może wszystkim nam potrzebna jest zmiana.
Przy nich oczywiście odmówiłam, ale gdy później usiadłam na sofie a Kika znów piszczała pomyślałam i powiedziałam nawet M. że dłużej tego nie wytrzymam i oddam ją. Mam dość tego cyrku.
Gdy trochę ochłonęłam, poprzeklinałam i nabrałam dystansu uznałam, że choćbym miała oszaleć, nie oddam jej ani nie wyrzucę przez balkon, a nawet taki był już plan :). 

Suka jest zdrowa fizycznie, podczas badań nie wyszło nic niepokojącego.
Należało więc zadbać o zdrowie psychiczne. Gdy nadszedł weekend powróciliśmy do nauki klatkowania. Kong, suszki, piszczące piłeczki były naj ale tylko poza klatką.
Postawiłam więc na konsekwencje, przez weekend gdy tylko była w stanie uspokoić się w klatce w nagrodę wypuszczałam ją. Po kilku minutach znów super miłym tonem zachęcaliśmy ją do wejścia do klatki i wypuszczaliśmy gdy się uspokoiła i tak z 200 razy...
Efekt? Może nie wow ale jest.
Skoro zostawanie luzem w swoim pokoju było fuj i się płakało próbujemy z zostawaniem w klatce. Przed wyjściem do pracy, zamiast szybkiej sikupy jest dłuższy spacer, po powrocie psy zastają w swojej klatce codziennie inną niespodziankę (moja kreatywność już się kończy :D) i cała trójka zostaje zamknięta.
Nie ma dzikiego szału i zabaw. Jest miło chociaż gdy wychodzę do pracy oczekuję od nich spokoju i snu. Pomyślicie, że to kara dla całej trójki ale jak się okazuje, bardzo wszystkim to służy. Wiem, co mówię bo oglądam relacje na żywo.
W salonie zostawiam włączone radio, by Kika nie słyszała kiedy wychodzę. Gdy ona zajmuje się po powrocie ze spaceru pałaszowaniem, ja niepostrzeżenie zamykam drzwi od pokoju i zmykam.

Może nie wygląda to wszystko super kolorowo bo jeszcze bardziej dostosowałam swoje życie pod psy ale sytuacja tego wymaga i uważam, ze służy to nam wszystkim.
Dodatkowo na borderowej grupie wyczytałam, że warto dawać psu do picia melisę lub rumianek. Kikosławka rano więc popija swoje śniadanko herbatką :).
Problemu burz aktualnie nie jestem w stanie przepracować z racji pory roku ale można za to spotkać nas na przystanku autobusowym na którym śledzimy autobusy i gdy otwierają się drzwi wąsata dostaje najlepsze przysmaki ever.

Ten post powstał nie po to by uczyć kogoś co robić w sytuacjach takich jak te które nam się przydarzyły. Napisałam go po to abym ja i Ci którym też przechodzi przez głowę myśl o oddaniu swojego psa, nigdy ale to nigdy nie poddawali się!
Wiem, że już do końca jej życia będziemy mierzyć się z różnego typu schizami, raz będzie lepiej, raz gorzej, nie raz najem się jeszcze wstydu przy idealnych pieskach ale wiem, też, ze warto walczyć o każdą chwilę normalności, którą później docenia się z ogromną radością.







5 komentarzy:

  1. Dacie radę :D Trzymałaś za mnie kciuki, teraz moja kolej. Wiem, że będzie ciężko, ale nie ma nic niemożliwego. Zobaczysz, dzięki temu może Wasza relacja będzie silniejsza niż kiedykolwiek <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem dobrze, co czułaś oglądając te nagrania. U nas jednak problem jest spotęgowany, bo Emet ma ogromną siłę i niszczy wszystko co popadnie. Z klatką próbowaliśmy wiele razy, ale to nie do przeskoczenia. W tym roku wprowadziliśmy leki na kilka miesięcy, udało się opanować strach przed wiatrem, deszczem i tyle..skończyła się burza, więc podobnie jak u Was nie dałam rady tego przepracować więc w sezonie burzowym będziemy musieli znów wrócić do leków, może to i lepiej dla organizmu. Niestety u nas największym problemem jest jeden specyficzny huk pojawiający się raz, najwyżej kilka razy w miesiącu z jakiejś fabryki. Wtedy wracam do domu i mam wielkie chwile poddania i zwątpienia. Szczególnie, że wynajmujemy mieszkanie. Gdyby był małym pieskiem bez głosu, pewnie z braku sił wrzuciłabym go do klatki i już. Ale niestety..wydaje się, jakbym miała się z nim męczyć całe jego życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masakra :( mega współczuje. Ja też zdaje sobie sprawę, że my z częścią tych rzeczy będziemy się męczyć do końca życia bo da się zauważyć, że część lęków powraca co jakiś czas, mimo wcześniejszego przepracowania ich :(

      Usuń
  3. Kochana moja, ściskam Ci prawicę. Następnym razem jak się spotkamy może założymy naszym sukom ołowiane kapoki i będziemy patrzeć jak płyną za piłeczką po Odrze? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :* pomysł idealny! Zabieram się na szukanie odpowiedniego miejsca egzekucji :D

      Usuń