facebookinstagram youtube

27 czerwca 2018

Szczeliniec z psem


Przy okazji dnia mamy i wizyty w naszej rodzinnej Kotlinie Kłodzkiej postanowiliśmy się udać na krótką wycieczkę po górach.
Wybór padł na Szczeliniec Wielki, bo i Marek i ja byliśmy tam wieki temu, jako dzieciaki a takie miejsca zdecydowanie warto odwiedzać częściej.
Skoro my jedziemy to oczywiste, że wybierają się z nami także mali pieskowie :)



Ale od początku... 

Docieramy do Karłowa, lekko nietrzeźwy Pan z piwkiem w ręku proponuje nam zacienione miejsce na swoim przydomowym parkingu za jedyne 8 zł. Dopytujemy czy to cena za godzinę czy za cały dzień ale Pan jest w stanie wydusić tylko "oooo siem złoooo tych", raz się żyje wiec korzystamy.
Razem z małymi pieskami ubranymi w szelki, podpiętymi pod pasy, ze szczęśliwymi minami ruszamy! Idąc główną promenadą prowadzącą pod szczyt mijamy kramiki z "prawdziwymi" oscypkami, pizzą, włoskimi lodami a nawet kebabem... Po drodze mijamy kilka wycieczek, których uczestnicy dokonują zakupów na stoiskach. Wśród pamiątek królują koty Pusheeny ale takie chyba mamy czasy :/  Za moich czasów z wycieczek czy zielonych szkół przywoziło się kartkę i kamień ;)

Skoro już zabrałam się za taki post, to musi się tu znaleźć trochę informacji ogólnych. 

Szczeliniec Wielki to najwyższy szczyt (919 m n.p.m.) w Górach Stołowych. Należy do Korony Gór Polski i jest jedną z największych atrakcji turystycznych Sudetów.
Na szczyt prowadzi szlak składający się z 665 schodów ułożonych w 1814 roku przez Franza Pabla.


Skłamałabym pisząc, że pokonaliśmy je bez żadnej małej przerwy, ale myślę, że upalna temperatura zrobiła swoje i z wielką przyjemnością spożyliśmy wodę przy okazji cykając parę fotek :)
Ścieżka jest jednokierunkowa i mimo to, że mieliśmy ze sobą trzy psy bez problemu udało nam się mijać innych turystów, z ciekawostek dodam, że usłyszeliśmy nawet, że nieźle to sobie wykombinowaliśmy bo te psy mocno nam pomagają, dlatego tak szybko idziemy. Dodatkowo nasze psy pozując Markowi do zdjęć, były sporą atrakcją a gdy Enzo obejmował drzewa to już nie tylko Marek robił mu zdjęcia :D


Na szczycie 

Wracając do wycieczki, docierając do schroniska "Na Szczelińcu" naszym oczom ukazała się całkiem spora liczba turystów. Przed nami uczestnicy jednej z grup zaczęli składać zamówienia obiadowe, więc postanowiliśmy, że odpuścimy sobie kawę i ruszamy dalej.
Wstęp na teren rezerwatu w trakcie sezonu turystycznego jest płatny, pieskowie wchodzą jednak za darmoszkę cały rok.


W kolejce po bilety, psy zostały wygłaskane, posłuchaliśmy historii innych posiadaczy piesków, a, że Zondecka jest nieśmiała tak jak ja, uśmieszki do obcych przychodzą jej ciężko :)


Widoki, widoki....

Zamiast opisywać Wam poszczególne formy skalne polecam udać się tam osobiście a zamierzam Was do tego zachęcić poniższymi zdjęciami!




Jeśli chodzi o wąskie przejścia, nasze psy dawały spokojnie radę. Jedynie gdy przed albo za nami znajdowała się grupka osób, bywało ciężej bo ludzie czasem emocjonalnie reagowali na niektóre zejścia albo po środku stawali zrobić sobie zdjęcia np. ze śniegiem.
Ja wędrowałam  tylko z Zondą więc było mi łatwiej, Marek pod którego podpięty był Enzo i Kika, miał znacznie gorzej w sytuacjach ostrego hamowania.




Cała trasa liczy jakieś 5 kilometrów, więc tym bardziej dla takich widoków warto ją przejść. Szczeliniec w sezonie, nie jest miejscem wędrówki, podczas którego można chillować w ciszy bo jest tam po prostu zbyt wąski szlak i sporo ludzi ale według mnie warto. Planujemy udać się tam już po sezonie, więc damy Wam znać czy dało się popodziwiać te cuda natury w spokoju.





Było do góry to teraz w dół


Zejście jest zdecydowanie gorsze, bo pieskowie już wiedzą co się szykuje i dość mocno ciągną do auta. Trzeba uważać na śliskie i wąskie schody, Kika część z nich pokonuje na rękach bo boi się niezabudowanych metalowych schodków.
W drodze powrotnej znów mijamy budki z kebabem, pizzą i kotami i oboje stwierdzamy jednak, że tym razem to i my chętnie byśmy coś kupili bo naszym oczom ukazało się zimne, czeskie piwo. Z racji tego, że przyjechaliśmy autem, obeszliśmy się tylko smakiem i pomknęliśmy na ciasto do mam :)

6 komentarzy:

  1. My byliśmy z Dastim na Szczelincu rok temu. Super miejsce, warto tam pojechać. Dasti też był zadowolony ze wspólnych wakacji :-) Odwiedziliśmy też Błędne Skały i Adrspach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo to super :) mi Szczeliniec też się podoba

      Usuń
  2. Świetna wycieczka, musimy się tam kiedyś wybrać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie widoki <3 Super wygląda, musiał być udany wyjazd.

    OdpowiedzUsuń